Zaawansowane formuły reklamowe RTB, wiadomości triggerowane, inteligentne systemy rekomendacji produktów... Największe sklepy internetowe codziennie myślą o tym, jak zwiększyć przychody swojej działalności oraz wykształcić grupę lojalnych klientów. Szkoda, że w tym samym czasie niektóre z nich zapominają o kulturze i dobrych zwyczajach.
Każdemu może zdarzyć się błąd - raz mniejszy, czasem zdecydowanie większy. I nie sztuką jest krytykować tych, którzy daną pomyłkę popełnili, lecz warto pochwalić tych, którzy potrafią mimo tego wyjść z twarzą! W ostatnich tygodniach dwa potężne sklepy internetowe zanotowały bardzo poważne w skutkach błędy.
W nocy z 20 na 21 czerwca bieżącego roku do sklepu internetowego marki Nike wkradła się dość błaha gafa. Otóż przy przeliczaniu cen z dolarów, euro lub funtów na złotówki, system przeliczał je jeden do jednego! Dzięki temu np. spodnie warte 85 funtów, Polak mógł zakupić zgodnie z regulaminem za 85 złotych! Oczywiście nie muszę dodawać, że ich faktyczna wartość przekraczała znacząco 400 złotych. Świetna okazja, która oczywiście błyskawicznie rozeszła się wśród polskich użytkowników internetu doprowadzając do setek zamówień złożonych przez noc w polskiej wersji sklepu Nike'a.
Minął ponad miesiąc i 31 lipca kolejny duży sklep poszedł w ślady Nike'a. Tym razem ktoś bardzo nieudolnie wprowadził kod rabatowy na stronę sklepu SARENZA. Gdzie tkwił błąd? Kod rabatowy „summersarenza” miał dawać 50 zł upustu, przy zakupach powyżej 250 zł. Zadziałał jednak inaczej i dawał 250 zł upustu przy każdych zakupach (nie licząc modeli nie objętych promocją oraz marek docelowo wyłączonych z akcji). Przez to od wczoraj Polacy zrealizowali tysiące zamówień na stronie sklepu kupując np. markowe obuwie, torebki lub plecaki za jedyne 12 zł (faktyczny koszt kuriera z Francji)!
Widzimy dwie bardzo podobne historie - ogromne e-sklepy prowadzące swoją działalność w wielu krajach popełniają bardzo poważny błąd. Błąd bolesny w skutkach, przede wszystkim finansowych! O ile Nike sprzedawałby swoje rzeczy poniżej wartości, o tyle Sarenza w wielu przypadkach musiałaby swoje produkty wysyłać za darmo!
I dochodzimy do sedna problemu, do którego wprowadzałem Was pierwszym akapitem. Gdzie tu brak kultury? Otóż grzechem byłoby nie skorzystać z okazji, co napędziło dziesiątki zakupów dokonywanych na tych stronach. Niektórzy wykorzystując ten błąd pojawili się na stronach tego sklepu po raz pierwszy w życiu. Co więcej, większość podejrzewała, że do realizacji zamówienia i tak nie dojdzie. Mieli rację. I Nike, i Sarenza anulowali większość zamówień kontaktując się z każdym drogą mailową. Poniżej screeny obu wiadomości – Wam pozostawiam ich ocenę.
oraz
Sarenza! You're doing it wrong!
PS: Oczywiście brak jakiegokolwiek sprostowania, przeprosin i informacji na stronie sklepu, czy w kanałach społecznościowych. Warto o to zadbać Panowie i Panie, nawet, jeśli większość Was na co dzień siedzi we Francji i niespecjalnie zauważa potencjał polskiego rynku!