Na początku listopada 2016 roku Jacek Basiński opublikował wpis zapowiadający prawdziwą rewolucję na Facebooku - wprowadzenie sklepu. Przewidywał wtedy odrodzenie F-Commerce. Dziś, po pięciu miesiącach jesteśmy dużo mądrzejsi...
Poniżej wspomniany wpis Jacka:
"Historia moich związków z Facebookiem zatacza właśnie koło - zaczynałem ją gdzieś na przełomie lat 2009 i 2010, gdy gorącym trendem w branży e-commerce oraz wyznacznikiem nadążania za takowymi było korzystanie z zakładek sklepowych na fan page'u. Eksperci zapowiadali, że będą one wielkim skokiem naprzód w wykorzystaniu ogromnego potencjału społeczności do celów sprzedażowych, kolejnym krokiem w zacieśnianiu relacji osób z markami. Wszystko wydawało się bardziej niż zasadne, a przedstawiciele handlu, marketingu i innych gałęzi zgodnie instalowali zakładki typu Facebook Shop na swoich fan page'ach, oferując tam cały asortyment sklepu lub jego wybrane części. Branżą zawładnęło pojęcie F-Commerce, powstała masa aplikacji mających go umożliwiać, a na scenę wkroczyła grupa świeżych specjalistów, których sztandarowym tematem była właśnie sprzedaż wśród fanów.
Historia ta skończyła się średnio szczęśliwie, ponieważ użytkownicy dopiero wchodzący w świat internetowych społeczności nie ufali tej formie lub po prostu nie tym chcieli się na Facebooku zajmować - zakładki nie spełniały swojej roli i stanowiły śladową część sprzedaży sklepów, jeśli już jakiekolwiek wyniki udawało im się zanotować. Aplikacje straciły swoje zastosowanie, biznesy poupadały, specjaliści się przebranżowili albo ogłosili reformę poglądów i to wtedy właśnie powstało hasło, które w postaci mitu krąży do dziś i brzmi "Facebook nie sprzedaje". 4-5 lat od tamtego momentu portal (co dobitnie pokazuje powyższy screen) zmienił się nie do poznania, a wraz z nim zmieniły się i jego funkcje. Choć przestano wspierać i promować zakładki sklepowe, sukcesywnie wprowadzano rozwiązania mające zachęcać biznesy do szukania sprzedażowych połączeń ze społecznością - szczególnie nowe formaty reklamowe, które od dłuższego już czasu były tworzone z tą myślą.
Rok 2016 to moment, w którym Zuckerberg i spółka poczuli się gotowi na powrót do punktu wyjścia i ponownego otwarcia rozdziału pt. "Sklep na Facebooku". Dziś to zupełnie inna historia i szanse na happy end bez porównania większe - wydaje się, że dorośli do tego użytkownicy, ale także sam serwis. Nie ograniczono się bowiem do odświeżenia starej koncepcji, ale pomyślano o dużej i kompleksowej zmianie. Co znamienne, jej najciekawszą część znajdziemy... poza Facebookiem!
TAGOWANIE PRODUKTÓW W POSTACH i SKLEP NA FAN PAGE'U
Aktualnie możliwe jest wyłącznie ręczne wprowadzanie produktów, a następnie oznaczanie ich na zdjęciu posta. Rozmija się to z plotkami lub przypuszczeniami, jakie specjaliści mieli przed pojawieniem się funkcji - część z nich twierdziła, że produkty będą mogły być dodawane do postów z katalogu używanego w kampaniach remarketingowych, czyli DPA (Dynamic Product Ads). Niestety, całkiem logiczne i wygodne rozwiązanie nie jest dostępne, a cały proces oparty został o manualne dodanie opisu, zdjęć / klipów video, ceny i linku do karty produktu. Co więcej, z poziomu Facebooka użytkownik nie może wykonać żadnej innej akcji niż przejście na stronę produktu w sklepie. Dokonanie samej transakcji w obrębie fan page'a to melodia przyszłości i temat aktualnie będący zapewne na szczycie listy zadań programistów wszystkich większych platform sklepowych - takie, jak Shopify czy BigCommerce mają już zautomatyzowaną integrację z facebookowym sklepem. Dziś dostępne opcje związane z płatnością dla pozostałych kończą się na... wyborze waluty w jednym z pierwszych kroków konfiguracji sklepu.
Otrzymujemy więc funkcję mocno okrojoną i ledwie sugerującą to, czym sklep na Facebooku może w przyszłości być. Trzeba w tym miejscu podkreślić, że poświęcanie swoich sił na przygotowanie sklepu jako takiego i przerzucanie tam całej naszej oferty na tym etapie będzie stratą czasu. Co więc zrobić z tym fantem? Dodawać stopniowo produkty, które promujemy w postach, ponieważ oznaczenie ich na zdjęciu skraca jeszcze bardziej drogę fana do zakupu na stronie sklepowej i z pewnością jest atrakcyjniejszą formą niż posługiwanie się miniaturą linku lub linkiem wklejonym w tekst posta. Z dodanych później produktów możemy tworzyć kolekcje, co bez wątpienia jest dobrym pomysłem na świąteczne zmiany na fan page'u (przykład pierwszy z brzegu - kolekcja pt. "najlepsze prezenty na Boże Narodzenie 2016"). Więcej o innych pomysłach i technikach przygotowania sklepu na Święta - TUTAJ!
jak widać, sklep jest mocno wyeksponowany - nawet ponad przypiętym postem.
Dodane później produkty, kolekcje i sam sklep można promować za pomocą osobnego formatu reklamowego w formie karuzeli. Tutaj najmocniej odczuwa się brak możliwości zakupów bezpośrednio w obrębie Facebooka - po co bowiem kierować reklamą do karty produktu, która to dopiero ma odsyłać do podstrony sklepowej, skoro można od razu skierować odbiorcę do punktu końcowego za pomocą kampanii na kliknięcia lub remarketingu? Warto więc skupić się na selekcji produktów oraz odpowiedniej formie graficznej i tekstowej kart produktowych, by nowa sekcja pełniła swoją funkcję w tych obszarach, gdzie ma to sens, czyli prezentowała nasz asortyment.
Zawiedzeni? My również byliśmy, a dość optymistyczny wstęp jest wyłącznie wyrazem naszych nadziei, że usługa będzie rozwijana. Utwierdzają nas w tym przykłady z USA, gdzie zakładka sklepowa jest dostępna od dłuższego czasu i to w tej najpełniejszej wersji. Dodatkowym impulsem może być zmiana w obrębie Instagrama, który to również wchodzi do gry o nazwie "tagowanie produktów w postach". I jest to wejście o dużo większym ciężarze gatunkowym!
TAGOWANIE PRODUKTÓW W POSTACH NA INSTAGRAMIE
Powyżej widzimy dokładnie ten sam mechanizm co w przypadku produktów z postów facebookowych, a wręcz formę z założenia okrojoną do karty produktowej i przeniesienia odbiorcy do strony sklepowej. W niezbyt nachalnej formie pojawia się na zdjęciu przycisk, po kliknięciu którego widzimy nazwy i ceny produktów, następnie możemy przejść do ich kart, które to skierują nas już bezpośrednio do sklepowej podstrony. Gdzie więc ten przełom? W samej możliwości namierzenia produktu, który znajduje się w poście, co w warunkach Instagrama jest funkcją zmieniającą grę i, chciałoby się powiedzieć, innowacją zdecydowanie zbyt późno wprowadzoną. Serwis ten różni się od Facebooka udostępnianymi treściami, a także drogami, jakimi one do nas trafiają - zdecydowanie lepiej odgrywa dzięki temu rolę w odkrywaniu przez nas nowych produktów. Teraz będzie to rola pełniejsza, bo skutecznie dowiezie do stacji końcowej naszych poszukiwań!
Branża modowa, jubilerska, wnętrzarska i wiele, wiele innych przez lata swojej komunikacji na Instagramie miały ten sam problem - brak możliwości bezpośredniego skierowania do produktu. Dziś możemy już odliczać dni do pozbycia się raz na zawsze z odpowiedzi na pytania obserwatorów nieklikalnych linków, nazw produktów, które potem sami musieli oni wpisywać w naszym sklepie, wysyłania ich do "linku w BIO" i szeregu innych, nieskutecznych metod na skierowanie zainteresowanych do naszej strony. Nie mieli oni również możliwości zapisania tych produktów, które ich zainteresowały, ale na których zakup nie byli gotowi w danym momencie - o wprowadzeniu takiej opcji wkrótce mówią oficjalne źródła Instagrama i także na to z pewnością warto będzie poczekać.
Specyfika Instagrama i jego użytkowników każe sądzić, że to wielki początek jego biznesowego rozkwitu. Już dziś bowiem możemy wymienić szereg marek, które pomimo wymienionych przeszkód, zaistniały i rozbłysły dzięki sprzedaży nie tyle przez, co przy udziale Instagrama. Powstały systemy i aplikacje, które miały użytkownikowi podsuwać bezpośrednie linki do polubionych/udostępnionych na zdjęciach danego profilu produktów. Tym pierwszym będzie teraz dużo łatwiej, drugie czeka los producentów sklepowych zakładek na fan page..."
A TERAZ OBIECANA AKTUALIZACJA...
Wspomniane i szeroko opisane rozwiązanie przetestowaliśmy na wielu profilach. Jako agencja odpowiedzialna za skuteczne generowanie sprzedaży przy każdym działaniu, również tym związanym z Social Media, patrzymy na ruch i sprzedaż. I niestety nie mamy dla Was dobrych wiadomości...
We wszystkich przypadkach wyniki naszego testu okazały się negatywne. 4-tygodniowe testy na profilach różnej wielkości i o różnej tematyce potwierdziły znaczący spadek ruchu i sprzedaży generowanej przez facebookowe posty. Nigdzie poziom nie został utrzymany, nie mówiąc już o wzrostach! Oczywiście zachowaliśmy wszelkie warunki takiego badania - nie zmienił się budżet reklamowy, a okres testu nie przypadał ani na szczyt sprzedaży, ani na martwy sezon.
W przypadku jednego ze sklepów każdy tydzień przynosił >1000 wejść z postów i >1000 zł sprzedaży. Wprowadzenie sklepu zaznaczone na powyższym screenie spowodowało spadek do poziomu 400-600 przejść i braku sprzedaży przez okres 2 tygodni!
W drugim przypadku wyłączenie sklepu, zaznaczone na screenie, przywróciło ruch do wcześniejszej kondycji. Wzrósł on 700-950 przejść tygodniowo, na poziom 2000-2500 sesji. Dodatkowo podniosła się również sprzedaż z kwot nie przekraczających 2000 zł, na wartość 3500-4000 zł.
Nie chcemy się więcej rozwodzić nad tym zagadnieniem. Wam zostawiamy ocenę skuteczności tego narzędzia w Waszych sklepach i z chęcią poznamy wyniki!